HabsWorld.net --
No dobrze, może nie całkiem “szturmem”, ale sezon przecież dopiero się zaczął. Jest już jednak za późno dla dziesięciu zespołów, które uległy prędkości i umiejętnościom Canadiens dając Habs jeden z najlepszych startów w historii. Tak, to prawda, że czasami wyglądało, jakby montrealczycy chcieli przegrać, tylko by przeważyć szalę w końcówce lub w dogrywce. Ale przecież wydaje się, że to teraz nowa moda w NHL, gdyż “comebacks” zdarzają się niemal co wieczór! A może po prostu stare duchy Montreal Forum wreszcie odszukały swoje miejsce w Bell Centre?
Szybki start raczej zaskoczył większość hokejowego świata, ale oczywiście nie skład szkoleniowy Canadiens, zarząd, graczy, czy ich fanów. Jaka prosta prawda stoi za sukcesem pierwszych dziesięciu zwycięstw Habs?
Talent może zranić, ale szybkość zabija.
Większość hokejowych ekspertów skazywała Canadiens na sezon bez playoff lub, w najlepszym wypadku, na ciężko wywalczone siódme, czy ósme miejsce. Taka opinia bierze się z niedoceniania wpływu, jaki na utalentowany i szybki zespół ma poważna zmiana przepisów. Ostatni sezon NHL Canadiens zakończyli przecież na siódmym miejscu, a nie przez cały sezon występowali w ich składzie wszechstronny Mathieu Dandenault, czy supergwiazda Aleksiej Kowaliew.
Od samego początku, zarówno menedżer Bob Gainey oraz trener Claude Julien [nie wspominając o graczach] powtarzali dziennikarzom, że zmiana reguł będzie premiować zespoły bazujące na szybkiej grze na wysokim poziomie technicznym, takie jak Canadiens, Senators, czy Canucks. Wystarczy rzucić okiem na tabelę, by zobaczyć, że mieli rację.
Tak jak oczekiwano, ważnym elementem gry są przewagi liczebne a ponieważ sędziowanie nadal jest nieco niekonsekwentne, stają się, jak na razie, decydującym czynnikiem w NHL. Canadiens nie są liderem ligi w przewagach, ale nie są też najgorsi. Ale to nie dlatego wygrywają mecze. Prawdziwy powód, dla którego Habs skorzystali na nowych regułach i dlaczego wygrywają, to kontrola krążka. Przeciwnikom trudno jest strzelać bramki, czy kontrolować przebieg gry, gdy muszą ścigać prowadzących krążek Canadiens, którzy potrafią wykorzystać każde najmniejsze potknięcie.
– Zawsze trudno się gra przeciw mniejszym, szybkim graczom, bez względu na zasady gry, gdyż po prostu nie potrafisz ich dogonić. Teraz, gdy nie możesz ich uderzyć kijem, ani przytrzymać, żeby ich zwolnić, stało się to jeszcze trudniejsze. – mówi Aleksiej Kowaliew, który z pewnością skorzystał na bardziej rygorystycznym odgwizdywaniu nieprzepisowej obrony i obecnie zdobywa ponad punkt na mecz.
Kolejną częścią recepty na dotychczasowy sukces jest gra młodych pistoletów, którzy weszli do składu.
W przeciwieństwie do popularnego stwierdzenia w lidze, mówiącego, że Canadiens się w jakimś stopniu przebudowują, bliżej prawdy jest nazwanie tego “od dawna potrzebnym” i zdumiewającym wkładem prospektów dla zespołu. Zastrzyk młodości, który Canadiens otrzymali w tym sezonie, okazał się “strzałem w dziesiątkę” i zapowiada dobry debiutancki sezon dla Streita, Plekaneca, Higginsa i Piereżogina. Po dwóch, trzech, czy nawet czterech sezonach spędzonych na szlifowaniu umiejętności, powinni byli być gotowi, by wywrzeć swój wpływ na grę zespołu. Niektórzy mniemają, iż Chris Higgins i Tomas Plekanec zasłużyli sobie swoją energiczną i bystrą grą na więcej czasu na lodzie, ale trudno zmieniać zwycięską kombinację.
Prawdę mówiąc nie da się pogodzić fanów, mediów i marzeń o pozyskiwaniu gwiazd NHL poprzez oddanie pewnych talentów, by robić miejsce dla zawodników, którzy nagle stali się gotowi do gry w NHL. Selekcje, jakie zaszły w składzie Habs w tym sezonie okazały się być rozsądne, ale nadal pozostali tacy, którzy załapaliby się do pierwszego zespołu, gdyby tylko były wolne miejsca. Przykładem takiego zawodnika był Marcel Hossa i wygląda na to, że ten sezon jest dla niego przełomowy. Został wytransferowany, bo brakowało miejsca w składzie i skończyłoby się to dla niego wylądowaniem na waivers [skąd zostałby pewnie wzięty, a Canadiens musieliby jeszcze płacić połowę jego kontraktu]. Jak to przewidziano, Habs będą zbierać wszystkie plony dzięki swoim prospektom przez kilka następnych lat. Fani są podekscytowani solidną przyszłością zespołu.
Sukces na początku sezonu nie gwarantuje tego, że drużyna będzie miała z górki przez resztę sezonu i wywalczy sobie lepsze miejsce w playoffach. Na pewno będą wzloty i upadki, zarówno weteranów jak i rookies, ale dobrym znakiem jest to, że trenerzy i zawodnicy stoją zgodnie po tej samej stronie. Strata punktów na początku sezonu mogłaby być decydująca w wyścigu do playoffs, ponieważ ich cele nie są czymś łatwym do osiągnięcia w mocnej dywizji północno-wschodniej.
Na starcie sezonu Philadelphia Flyers i Ottawa Senators byli największymi faworytami do zdobycia bajecznego Pucharu Lorda Stanley’a. Dużo nie zmieniło się od tego czasu, ale Canadiens dowiedli, że są bardzo niebezpiecznym zespołem, który może pokonać kogokolwiek każdej nocy. Oczywiście wiele może się jeszcze zmienić w ciągu sezonu, ale trudno wyobrazić sobie, że tak szybki i świetnie wyszkolony technicznie zespół nie byłby w stanie wygrać, co najmniej połowy następnych 64 meczów. Potraktowałem sezon 05/06 jako kalendarz 64 meczów, gdyż w mojej opinii szanse na playoffy (i odpowiednia w nich pozycja) zależą głównie od 16 meczów (32 punkty możliwe do zdobycia) z Leafs i Senators. Do teraz Canadiens mają porządny bilans 1-2-1 przeciwko Toronto i potężnym Ottawa Senators, oraz fantastyczny bilans 10-3-1 ogólnie. Wcześnie zdobyte punkty pomogą, gdy playoffy będą coraz bliżej.
Dotychczas jedynym wyraźnie widocznym słabym punktem, który paradoksalnie powinien być najsilniejszy w naszej drużynie jest bramkarz. Jose Theodore nie grał konsekwentnie, jednakże Canadiens cały czas utrzymują jeden z najlepszych wyników w lidze. Oczywiście Theo miał parę meczów, w których był olśniewający, ale Jose, który tak świetnie grał w Europie w zeszłym roku musi się jeszcze objawić. Jeśli się odnajdzie i okaże się, że kiepski start był jego jedynym dołkiem w tym sezonie, on i reszta Canadiens powinni porządnie przestraszyć resztę zespołów NHL, sprawiając przy tym fanom Habs wiele radości.
Autor: Matt Godbout
Tłumaczenie: Dawid Dryżałowski, Miron Kłosiński